środa, 6 września 2017

Pianka do twarzy "prawie" samorobiona

Jak wiemy „prawie” robi różnicę – zatem dziś nie będzie o tym, jak od podstaw dobrać, odmierzyć i wymieszać wszystkie składniki pianki do mycia, ale jak prostym sposobem przerobić żel na piankę, przy okazji nieco go ulepszając.
Robię to od dawna i chyba tylko wrodzona wredota sprawiła, że dotychczas nie podzieliłam się tym z Wami :D.

Co nam będzie potrzebne?
1. Butelka pianotwórcza. To zapewne najbardziej zaporowy element. Ja wykorzystuję butelki po zużytych kosmetykach – po piance do twarzy e-Fiore i saisona, po piance do higieny intymnej GoCranberry. Można je też kupić w sklepach z półproduktami (zsk, ecospa).
2. Żel do mycia twarzy, higieny intymnej lub żel pod prysznic – w zależności od tego do czego pianka ma służyć
3. Hydrolat, tonik, napar ziołowy, świeży sok (ja robiłam z pokrzywowego, brzozowego, aloesowego – musi to być sok bez cząstek i bez osadu)
4. Opcjonalnie ulepszacze w postaci nawilżaczy (np. panthenol, mocznik, HA, gliceryna), ekstrakty roślinne w płynie, parę kropelek oleju lub olejku eterycznego

Konsystencja końcowa zależy od konsystencji wyjściowej żelu – im gęstszy żel tym bardziej będzie trzeba go rozcieńczyć. Ja zazwyczaj zaczynam od wymieszania żelu i hydrolatu/soku w proporcji 1:1. Można taką mieszankę przelać do butelki i sprawdzić jak pompka sobie z nią radzi – jeśli zgrzyta i stawia lekki opór to dolewamy jeszcze trochę płynu.

I w zasadzie to może być koniec :D Mamy piankę do mycia. Dzięki połączeniu z hydrolatem, tonikiem lub sokiem kosmetyk polepsza swoje walory pielęgnacyjne. Jeśli natomiast chcemy jeszcze bardziej podkręcić produkt, można przyprawić go niewielką ilością panthenolu, HA, mocznika, odrobiną octu jabłkowego, serum do twarzy (które na przykład klei się po nałożeniu i nie wiemy co z nim zrobić….. ja w ten sposób zużyłam jedno nieudane serum z witaminą C). Można domieszać ekstrakty roślinne i wiele innych rzeczy, które wpadną nam do głowy. Pamiętać należy jedynie o tym aby były to dodatki klarowne, całkowicie rozpuszczalne w wodzie i bez żadnego osadu – bo inaczej zapchamy pompkę. W przypadku, kiedy chcecie wykorzystać świeży sok lub napar weźcie też pod uwagę to, że pomimo konserwantów zawartych w żelu przydatność do używania takiej pianki znacznie się skróci (ja robię wtedy po prostu małe porcje, takie na max 2 tygodnie używania).

Przyznam szczerze, że często traktuję przerabianie żelu na piankę jako rodzaj „kosmetycznego śmietnika” i wrzucam do buteleczki resztki różnych kosmetyków i półproduktów (wiecie – ta sama zasada co przy robieniu kolacji po „czyszczeniu” lodówki :D).
Ostatnio do buteleczki po piance e-Fiore wlałam takie oto resztki:
- 30 ml żelu do twarzy dessert esence z tea tree
- 30 - 35ml hydrolatu neroli
- parę kropelek panthenolu i HA
- płynny ekstrakt z maliny
Akurat ten żel jest dość rzadki, więc dolanie hydrolatu w podanej ilości w zupełności wystarczyło. Zazwyczaj jednak rozcieńczam mocniej.
Wymieszanie wspaniałego żelu dessert esence oraz lubianego przeze mnie hydrolatu neroli i delikatne ich wzbogacenie, dało naprawdę świetną, skuteczną i jednocześnie delikatną piankę. Jest idealna do porannego oczyszczania twarzy, ale super sprawdza się też wieczorem, bo idealnie usuwa makijaż.


Jak widzicie nie jest to ani wielka ani skomplikowana sprawa. Pomysł może mało wyszukany, ale ja lubię te swoje pianki :). Żele do twarzy, które zdążyły mi się znudzić lub nie do końca mnie zadowalają, zyskują nowe życie, niewykorzystane resztki półproduktów znikają z lodówki, nietrafionemu serum do twarz przestaje grozić skoszowanie.

Oprócz zwykłej frajdy z przerabiania kosmetyków może to być też świetny sposób na dopasowanie kupionego żelu do naszych wymagań – jeśli jest zbyt wysuszający dodajemy aloes w płynie i nawilżacze, jeśli chcemy wzmocnić jego działanie antybakteryjne i lecznicze mieszamy z hydrolatem np. lawendowym, neroli, oczarowym i dodajemy parę kropli olejku herbacianego. Bardzo łatwo można w ten sposób złagodzić np. działanie zbyt silnego dla nas żelu do higieny intymnej - rozcieńczony łagodnym płynem i stosowany w formie pianki będzie automatycznie delikatniejszy. Możliwości jest naprawdę dużo i można puścić wodze fantazji - mnie takie rzeczy kręcą :D. Po za tym mamy satysfakcję, że z czegoś, co nie do końca nam służyło, stworzyliśmy coś dużo fajniejszego :)

Oczywiście bardziej ambitni mogą stworzyć swoją własną piankę od podstaw. Ja jednak zaczęła robić pianki nie po to, by mieć okazję do nakupowania kolejnych półproduktów :D ale celem zużycia kosmetycznych resztek :D. Dlatego też moja wersja jest mało zaawansowana technicznie i chemicznie :P ale za to przewiduje realizację założonego przeze mnie celu. Czy wykorzystam taką piankę do mycia twarzy, ciała, czy do golenia nie ma znaczenia – cieszę się, że ją wykorzystam zamiast wyrzucić kosmetyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz